Tak deszczowych czerwca i lipca nie było od lat. A właśnie duża wilgotność powietrza i dobowe wahania temperatury są przyczyną zarazy ziemniaczanej, z którą borykają się rolnicy z łódzkiego. Groźna choroba niszczy uprawy.
Straty rolników sięgają nawet pięćdziesięciu procent nasadzeń. W niektórych miejscach mało skuteczne okazują się nawet środki ochrony roślin. Szymon Młodak z Charłupi Małej liczy straty. Przez zarazę ziemniaczaną plony są tu mniejsze o trzydzieści procent. Gdyby nie stosował oprysków, mógłby mieć czterokrotnie mniejsze zbiory. Bulwy dotknięte tą chorobą znacznie gorzej się przechowuje. Dlatego rolnik sprzedaje je na bieżąco, mimo niewysokiej ceny.
Szymon Młoda: straty w tym roku około 20 – 30 procent przy tych warunkach klimatycznych no i duże nakłady są właśnie z tymi opryskami.
Zaraza ziemniaczana to choroba, która atakuje głównie łodygi i liście ziemniaków. Jednak powoduje również gnicie bulw. Stosuje się opryski zapobiegawcze, ale w niektórych miejscach niewiele one dały.
Krzysztof Tusz: spływ wody w tereny niżej położone powodował tak dużą presję zarazy, że tereny niżej położone Nawe przy intensywnej ochronie trudno będzie je skutecznie ochronić.
Prawdziwe straty w rolnictwie spowodowane zarazą ziemniaczaną będą możliwe do oszacowania dopiero za kilka miesięcy. Z pewnością część ziemniaków w przechowalniach również zostanie zniszczona przez chorobę.
Przemysław Lisiecki/OTV Łódź
Strona została znaleziona przez następujące słowa kluczowe: