Nieoczekiwanie pojawiła się szansa na porozumienie miedzy sadownikami i przetwórcami w sprawie regulacji rynku owoców. Pomysł na wyjście z impasu to stworzenie dotowanych przez Unie Europejską tzw. systemów jakości, gdzie zarówno dostawców jak i odbiorców obowiązywałyby umowy kontraktacyjne.
Na tym spotkaniu nie rozmawiano o bieżących cenach skupu wiśni czy jabłek. Obie strony skupiły się na wypracowaniu porozumienia, którego celem byłaby regulacja rynku owoców i warzyw w ciągu najbliższych dwóch – trzech lat. Pomysł do najprostszych nie należy – przyznaje rząd.
Artur Ławniczak – wiceminister rolnictwa: chcemy, aby producenci i przetwórcy byli w jednym systemie jakości, jeśli wyrażą taką wolę, mają wtedy gwarancję podpisania umowy kontraktacji z gwarancją pewnej minimalnej ceny.
Za udział w takim „systemie jakości” sadownicy i przetwórcy mogliby liczyć na dotacje z PROW-u. Obie strony obowiązywałyby także umowy kontraktacyjne. W ten sposób – przy udziale odpowiednio dużej grupy dostawców i odbiorców owoców – można by kontrolować nie tylko jakość surowca, ale także przynajmniej częściowo, podaż i popyt.
Piotr Trojanowicz – KUPS: propozycja umów kontraktacyjnych, obligatoryjnych dla wszystkich z mechanizmem dyscyplinującym zarówno zakłady jak i rolników w tym zakresie, ale na początek dotyczącym ilości z w drugiej kolejności ceny.
Dla sadowników udział w takich „systemach jakości” to szansa na wyeliminowanie z rynku niepewnych producentów owoców.
Stanisław Olęcki – Krajowy Związek Zrzeszeń Plantatorów Owoców i Warzyw: pewien procent producentów, w cudzym słowie, dla których ta produkcja jest produkcją uboczną, przypadkową, jednorazową i ci najczęściej psują rynek.
Do tej pory przedstawiciele Krajowej Unii Producentów Soków nie chcieli nawet słyszeć o podpisywaniu umów kontraktacyjnych, ze zbyt ich zdaniem, rozdrobnionymi sadownikami. Dlaczego nagle zmienili zdanie?
Nieoficjalnie mówi się, że ministerstwo rolnictwa zagroziło, że wycofa możliwość dystrybucji soków z ruszającego we wrześniu programu „Owoce w szkole.”
Do przetwórców mogły także trafić argumenty, że tegoroczne załamanie na rynku może w końcu doprowadzić do znacznego ograniczenia produkcji owoców w Polsce. A to oznaczałoby nie tylko dramat sadowników, ale spore kłopoty dla przetwórców.
Witold Katner/Agrobiznes