Przed naszym wejściem do unii było ich tylko kilka tysięcy teraz jest kilkanaście. W Polsce co roku rośnie liczba gospodarstw ekologicznych. Niestety kryzys nie sprzyja tego typu drogiej produkcji.
Najtrudniejsze są pierwsze trzy lata. Potem ziemia przyzwyczaja się do zmian i plony są porównywalne do konwencjonalnych. Uprawa jest jednak bardzo pracochłonna. Straty przynajmniej częściowo rekompensują dopłaty z programu rolnośrodowiskowego.
Elzbieta Wołoska, Strzegowo: nie chodziło o te dopłaty. Tylko o to, żeby to gospodarstwo dostosować, bo ono na nic się nie nadawało innego. Bo w konwencjonalnym musi być 50, 100 hektarów żeby jakikolwiek zysk był.
Produkty ekologiczne nie zawsze jednak można sprzedać po wyższej cenie. Najwięcej zarabiają pośrednicy. Dlatego państwo Wołoscy zdecydowali się na sprzedaż bezpośrednią. Dziś można u nich kupić warzywa, mleko, jajka a nawet króliki.
Elzbieta Wołoska, Strzegowo: bo produkt jest wtedy świeży od razu schodzi do klienta, produkt jest tańszy, bo nie ma pośredników. To jest wtedy opłacalne i dla klientów i dla rolników.
Zdaniem ekspertów rynek na produkty wytwarzane bez użycia chemii, mimo światowego kryzysu, nadal będzie się bardzo dynamicznie rozwijał.
Stanisław Kowalczyk: ten sektor produktów ekologicznych ma przed sobą przyszłość. Zresztą na całym świecie widzimy, że im bogatszy kraj im bogatsi konsumenci tym chętniej sięgają po produkty ekologiczne.
Uprawy ekologiczne w Polsce zajmują ponad 300 tysięcy hektarów. Jest to niecałe 2% użytków rolnych.
Dorota Florczyk/Agrobiznes